piątek, 26 lipca 2013

Rozdział XXII

Uwaga! Rozdział dla czytelników +18!

"Palisz?"

Kathel obudził się wczesnym rankiem, kiedy jeszcze było ciemno. Bardzo ostrożnie wysunął się spod ukochanego, zostawiając go na kanapie, naciągnął mocniej sweter, który podniósł mu się do góry i wyszedł przed dom, by zapalić.
Ciemnooka obudziła się, zaniepokojona odgłosem otwieranych, a potem zamykanych drzwi. Po chwili jednak przypomniała sobie, że dzisiejszej nocy nie jest sama, więc z ociąganiem wstała, żeby sprawdzić kto uciekł o tak wczesnej porze.
Collins siedział na huśtawce, z założonymi nogami, zaciągając się papierosem. Chłód poranka otrzeźwiał jego zmysły, jednak nawet lampy nie były zapalone... Lubił taką ciemność. Ciemność, bez próby rozjaśnienia jej.
Chinka w pierwszej kolejności zajrzała do salonu. Czyli nie było Kathela... Zapewne poszedł zapalić, ale wolała upewnić się, czy Stevie również jest na swoim miejscu, czy może Collins postanowił go jednak zabić.
Stevie nadal leżał w identycznej pozycji, jakby przyklejony do tego miejsca - widocznie bardzo przejął się rolą supergrzecznego.
Dziewczyna wróciła do swojego pokoju, znów zakopując się w kołdrze. Nie mogła już z powrotem zasnąć, ale wolała się powylegiwać w ciepłym łóżku niż wstawać i robić coś bardziej pożytecznego.
W pewnym momencie coś zastukało w czoło Steviego.
- Palisz? - usłyszał głos granatowowłosego.
- Mmmm...
- Nie mm, tylko czy palisz, głąbie.
- No palę - odparł, jakby to było pytanie o to, czy jest prawiczkiem.
- No to chodź, bo mi się nie chce samemu - wywlekł go z łóżka i postawił na nogi, po czym wyszedł na dwór, zabierając go ze sobą. Poczęstował go papierosem i usiadł na huśtawce, kładąc dłoń na miejscu obok siebie, nakazał tutaj usiąść.
- Hej... Nie mogę cię już krzywdzić, wiesz? Dobrze, że nie muszę cię przepraszać...
- Ale ja mogę - zepchnął go z huśtawki i uderzył jej krawędzią w jego głowę.
- Ty chamie! - wrzasnął, łapiąc się od razu za bolące miejsce.
- No musiałem się jakoś odwdzięczyć - wciąż huśtał się, nie pozwalając mu wstać, a także deptał jego plecy.
- No uspokój się! - zielonooki próbował wyczołgać się bokiem, wciąż dostając nieprzyjemne kopniaki - Coś ty taki nienawistny?!
- Dobra, dobra - zaśmiał się, zatrzymując huśtawkę, po czym poczekał aż wstanie - A czemu nie możesz mnie krzywdzić?
- Nawet teraz nie mogę! - zdenerwował się - Bo Leo mi zabronił.
- A wy... Przecież to dzieciak. Słuchasz się go? Dlaczego? - spytał, unosząc w zdziwieniu jedną brew do góry i splatając ramiona na klatce piersiowej.
- Bo... Tak.

Ciemnooka podeszła do okna, żeby sprawdzić dlaczego ktoś się tak drze. Gdy zobaczyła, że to tylko Kathel maltretowany przez huśtawkę, spokojnie wróciła do łóżka.
- Trzeba było mnie nie budzić, gnojku, chętnie bym jeszcze pospał.
- Ale mi się nudzi. Dawno w sumie nie gadaliśmy ze sobą tak... Normalnie - ani myślał o jakichkolwiek przeprosinach czy czymś w tym rodzaju - zrobił to, co mu się należało. No, może z lekką nadwyżką na przyszłe lata.
- To prawda. Może to dlatego, że cię nienawidzę?
- Może masz i rację, ale do ciebie już wiele nie mam... Właściwie to nic. Ale masz sprawny języczek, dobrze robisz lodziki - uśmiechnął się na wspomnienie wczorajszego dnia.
- Ty gnido! - rudowłosy zeskoczył z huśtawki prosto na niego, przewracając go znienacka, następne usiadł na nim okrakiem, uderzając go pięścią w twarz.
- Hej! To nie było zbyt miłe...
- Może teraz ty mi zrobisz lodzika?
- Co?! - pisnął przerażony czując, że nie ma wystarczająco dużo sił, by zrzucić go z siebie, do tego złotooki siedział niebezpiecznie blisko jego twarzy... Zaczął rozpinać rozporek.
Uderzył go kolanami w plecy, jednak to nie przyniosło efektu - jego rywal był większy i silniejszy, jak zwykle... Nie dało się go zrzucić.
- Ale jak to?! Tak na podwórku?!
- Tak, żeby ci się zajady zrobiły.
- Jesteś s... - jego usta zostały zatkane czymś grubym i dużym, rozsadzającym jego szczękę, a jego głowa przyciśnięta mocno do ziemi, za czoło i podbródek, by nie mógł go ugryźć. Granatowowłosemu zbierało się na wymioty, a oczy łzawiły od wpychanego wciąż i uderzającego o gardło członka rudowłosego, który właśnie odpłacał się za wyrządzone szkody... Zielonooki wył i jęczał, uderzając go raz za razem, jednak, ku jego przerażeniu i rozpaczy, nie przynosiło to żadnych efektów.
Ciemnowłosa znowu wyskoczyła z łóżka i otworzyła szeroko okno.
- Ej, co wy tam robicie?
Złotooki właśnie zrozumiał, że jednak znów będzie miał związane ręce, toteż odskoczył od niego, puszczając go wolno.
- Jesteś ohydny bleee! - granatowowłosy pobiegł pędem do domu, wskakując szybko do łazienki, zaczął myć zęby - A ja ci dałem fajkę, niewdzięczniku!
Czarnooka szybko wsunęła pierwsze lepsze spodnie, narzuciła na siebie sweter i wyszła na dwór, niosąc w ręku sznur.
- Co się stało? I lepiej nie zmyślaj.
- Dobra, dobra, już mnie zwiąż - wysunął przed siebie ręce, obawiając się Chinki.
Dziewczyna zacisnęła mocną pętlę na nadgarstkach rudowłosego i pociągnęła go za sobą.
- Co się stało? - powtórzyła pytanie.
- Byłem niegrzeczny, przepraszam... - wymamrotał, spuszczając wzrok.
---
Trochę nas nie było... Trochę nam się nie chciało, a potem Kathel miał obóz i zawody. Ale ustrzelił niezłe miejsce i trochę (lubię to słowo) kasy dla klubu, więc powracamy.
Pewnie należy się Wam jakieś zadośćuczynienie za ten cały czas oczekiwań (jeśli ktokolwiek na nowy rozdział czekał). Jeżeli macie jakieś specjalne życzenie, to piszcie. Rozpatrzymy je i postaramy się coś zrobić -.^

4 komentarze:

  1. No, dość krótki... Na powrót przydałoby się coś dłuższego. Wybaczam, bo Felis wszystko dobrze mi wytłumaczyła. Jak ja lubię Lanfen... Zdążyłam już za nią zatęsknić. ^-^

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To ja, Nakura. Jakoś tak wyszło, że z zalogowanego, innego konta napisałam. O.o Ale to ja, żeby nie było >D

      Usuń
  2. No wreszcie! Myślałam już, że nigdy nie doczekam się tutaj żadnej nowości (Wcale nie, bo jestem trochę wtajemniczona. Ale to dobrze brzmi ^-^"). Przede wszystkim, cieszę się, że znów publikujecie. =) Rozdział trochę krótki i ciut mało w nim Lanfen (o Leo to już nie wspomnę), ale Kathel oraz (niegrzeczny) Stevie - którego lubię coraz bardziej, mimo tego jego wyskoku w tej części - nadrabiają. Pozdrawiam i czekam na następny~

    OdpowiedzUsuń
  3. Gomen, ostatnio mam leniuszka, jeśli o komentowanie chodzi. Nie mogę wymyślić nic zadowalającego.
    Rozdział mi się podobał, a jakże. I cieszę się, że wracacie do gry. :D
    Stevie odpłacił się Kathelowi pięknym za nadobne. Poniekąd go rozumiem. Mimo że postąpił tak, jak postąpił, wciąż go lubię. Dziwne. 0,o Chyba. Nie wiem.
    O tak, mało Leo, zdecydowanie. Śmiech (przynajmniej dla mnie) byłby, gdyby to Leo otworzył okno, a nie Lanfen.
    O tak, ciepłe łóżka są zdecydowanie lepsze od wstawania i robienia czegoś "pożytecznego". ;3
    Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń