wtorek, 19 marca 2013

Rozdział XVIII

Uwaga! Rozdział dla czytelników +18!

"Masz zamiar jeszcze fikać?"

Dziewczyna przerwała połączenie i wsunęła telefon do przedniej kieszeni spodni. Wróciła na stołek i otworzyła jakąś skrzyneczkę.
- Masz dzisiaj farta, bracie - wyciągnęła gazę i bandaże - Straciłam ochotę na torturowanie cię - wzięła się za opatrywanie palców rudowłosego, nie wykazując się przy tym ponadprzeciętną czułością.
- Oh? Co się stało? - zdziwił się Stevie. Właściwie, było mu już wszystko obojętne... On również jakoś stracił ochotę na mszczenie się. Teraz czuł tak ogromną pustkę w sercu i... Smutek, żal. Powrócił, nie pozostawiając po nienawiści ani śladu.
- Właściwie, to sama nie wiem - wzruszyła ramionami, wyjmując z pudełka strzykawkę. Wbiła igłę w szyję rudowłosego i powoli wtłoczyła zawartość - Spokojnie, zobaczymy się ponownie za jakieś pół godzinki.

***

Stevie obudził się z tępym bólem w głowie. Poczuł lekkie kołysanie samochodu i kwiatowy zapach odświeżacza. Na dworze zrobiło się już całkowicie ciemno, chodniki jednak oświetlały wysokie lampy. Rudowłosy wstał, próbując złapać się za głowę, jednak okazało się, że ma skrępowane ręce. Spojrzał na Chinkę w lusterku. Zastanawiał się, nad czym teraz myśli...
- Dokąd jedziemy? - spytał tylko, przygarbiając się lekko.
- Do piekła - zaśmiała się, jakby opowiedziała najśmieszniejszy kawał na świecie - No, chyba, że będziesz nadal taki grzeczny.
- Będę grzeczny - odparł potulnie, opierając się o siedzenie. A zdawało mu się, że umrze, jak również, że przedtem będzie musiał przeżyć okrutne męki, on i jego męskość, która zapewne wzdychała teraz z ulgą. A tymczasem dostał nawet wodorosta...
- Bardzo dobrze - uśmiechnęła się do lusterka, tak, by rudowłosy to zobaczył. Ku swemu zdziwieniu oddał uśmiech, pamiętając przecież o bólu, jaki chciała mu sprawić... Jednak to, co się stało, było niczym w porównaniu do zabawy Kathela. Przypomniał sobie to zdarzenie, a uczucie wstydu i upokorzenia powróciło.
- Właściwie, Lanfen, zawsze z tobą przegrywałem. Nie mogłem się oprzeć twojemu urokowi - puścił do niej oko, wystawiając język. Czarnooka uśmiechnęła się się lekko, miło połechtana komplementem, które przecież nieczęsto dostawała.
- Jesteśmy - poinformowała go, parkując samochód przed garażem. Wysiadła i wolnym krokiem poszła otworzyć drzwi Steviemu. Mężczyzna uśmiechnął się do siebie, zauważywszy reakcję kobiety. Spokojnie przyglądał się na drzwi, które miały być za chwilę otwarte. Pierwsze co zobaczył po otwarciu ich, to wyciągnięta dłoń Chinki z małym pistoletem w dłoni, który właściwie wyglądał jak zabawka.
- Bez urazy, ale ci nie ufam - uśmiechnęła się przepraszająco.
- Rozumiem - wzruszył ramionami, zaczynając przemieszczać się w kierunku wyjścia. Mierzenie do niego pistoletem było rzeczą tak naturalną, że całkowicie się nią nie przejął. Dziewczyna zamknęła samochód, po czym pokierowała rudowłosego do wejścia. Nacisnęła na klamkę, ale drzwi były zamknięte, wiec zapukała głośno. Po krótkiej chwili otworzył im Kathel - tym razem dla odmiany ubrany w to, w czym przyjechał, nie w szlafrok
- O, jesteście - uśmiechnął się.
Kiedy złotooki go zobaczył, nienawiść zagotowała się w nim na nowo. Nienawiść i ta ogromna pustka pozostawiona w jego sercu... Spuścił tylko głowę, wchodząc za Lanfen do mieszkania.
- Masz, pogadaj z nim sobie - podała długowłosemu broń i poszła do salonu, w którym siedział blondyn, oglądając jakąś kreskówkę - Cześć, ptaszyno!
Długowłosy odwrócił się, kiwając na niego dłonią, by podążył za nim. Znaleźli się w sypialni, gdzie Kathel wskoczył na łóżko, dawnemu znajomemu zaś kazał usiąść na krześle naprzeciwko siebie. Zawinął się w kołdrę, wystawiając z niej jedynie lufę pistoletu skierowaną w mężczyznę.
- Masz zamiar jeszcze fikać?
- Spierdalaj.
- Mam rozumieć, że nie. Grzeczniej, poproszę - pouczył go, otulając się szczelniej kołdrą - Jak wiesz, nie dalej jak kilka dni temu naraziłem się pewnemu mafiozie, który teraz mnie ściga, prawda? Miał wpaść do mojego domu, ponieważ powiedziałeś mu gdzie mieszkam... Dostałeś coś za te informacje?
- Miałem dostać po robocie.
- Czyli nie. I słusznie, bardzo słusznie. Wspaniałomyślnie darowałem ci życie, choć widziałeś mojego Leosia, powinieneś więc być bardzo podporządkowany.
- Nie zależy mi już na tym życiu. Chciałem się tylko na tobie zemścić, pierdolona gnido - warknął, marszcząc brwi.
- Mówiłem, grzeczniej! - strzelił mu w łydkę, a krew rozbryzgnęłą się na podłodze. Brunet zacisnął zęby, patrząc w bok - Kathel nadal był bezwzględnym potworem.
- Więc teraz, czy byłbyś łaskaw zostać moją wtyczką w tej mafii, dopóki nie dowiem się wszystkiego, co mi potrzebne?
- Dla ciebie? Nigdy! - krzyknął, po czym zobaczył, że Collins wstaje i podchodzi do niego z szyderczym uśmiechem.
- Posłuchaj, wojowniczku. Lepiej bądź grzeczny, bo zaraz będziesz robił mi loda – wymierzył w jego krocze w razie, gdyby postanowił zrobić mu krzywdę - Hm?
Krótkowłosy odwrócił głowę, szemrając coś do siebie po cichu. Zielonooki nic a nic się nie zmienił, miał wrażenie, że jakąś dziwną siłą woli powstrzymuje się, by nie rzucić się na niego z tym swoim perwersyjnym uśmieszkiem i nie zrobić z niego swojej dziwki.
- Co tam gadasz?
- Nie twoja sprawa.
- Mhm. Jest taki mały problem... Nie mogę cię zwyczajnie wypuścić do domu, bo wiesz o obecności Leo. Stale będę cię monitorował żeby sprawdzić, czy nikomu o nim nie powiesz... I nie zrozum mnie źle. Chcę tylko oczyścić mu drogę, żeby mógł wrócić bezpiecznie do domu. Dlatego będziesz moją wtyczką, tak? - przyłożył lufę pistoletu do jego twarzy, obracając go ku sobie - Lodzik na zgodę? - zaśmiał się radośnie.
- Prędzej odgryzę ci fiuta...
- Nie, jeśli twój własny będzie w zagrożeniu - odparł, nadal mierząc między jego nogi. Miał go. Właściwie, mógłby go naprawdę wykorzystać... Ale na razie jest w miarę grzeczny - Będę cię musiał gdzieś zamknąć. Ale nie bój się, dostaniesz amu. A teraz lodzik, na zapewnienie, że nikomu nie powiesz o moim małym skarbie - Stevie wzdrygnął się na myśl o tym, jednak posłusznie otworzył usta. Kathel pisnął z radości, po czym rozpiął rozporek i wsunął członek do jego ust, uśmiechając się szeroko - Ale bądź delikatny, widzisz, jak on wygląda... - od tego widoku rudowłosemu zbierało się na wymioty.
Zielonooki wychylił głowę do tyłu, jęcząc cicho z pożądania - Dobrze.... Tak... - na jego twarzy widać było wyraz seksualnego uniesienia, kiedy wyobrażał sobie nie wiadomo co. Stevie z prawdziwym obrzydzeniem poruszał głową do przodu i do tyłu, jak również delikatnie muskał jego przyrodzenie językiem, wcale nie chcąc sprawiać mu przyjemności, jednak myślał, że może chociaż będzie lepiej traktowany.
- Zapomniałem, to zaczyna mnie boleć... - jęknął długowłosy płaczliwie - Delikatniej! - rozkazał, bardziej rozszerzając nogi, z władczą miną na twarzy. Stevie miał ogromną ochotę go ugryźć, jednak wiedział, jakie straszne rzeczy stałyby się po tym. Zamknął się więc i zaczął robić to wolniej i przyjemniej, zamykając oczy, by nie musiał patrzeć na granatowowłosego.

Ciemnooka zamknęła drzwi od salonu, cały czas mówiąc głośno o jakiś głupotach. Nie chciała, żeby Leo usłyszał jęki i stękania Kathela. Blondyn co jakiś czas zerkał na nią, odrywając wzrok od telewizora, by pokazać, ze wcale jej nie ignoruje, tylko uważnie słucha.

- Och, wiesz, jesteś w tym całkiem dobry... - jęknął, kładąc dłoń na jego głowie, zaczął przeczesywać palcami jego włosy. Stęknął, kiedy nogi ugięły się lekko pod nim, nie stracił jednak równowagi, nadal mierząc do mężczyzny pistoletem - Szybciej poproszę - stęknął, samemu lekko poruszając biodrami.
Towarzysz posłusznie zaczął robić to szybciej, z załzawionymi oczami, znów czuł się tak upokarzająco wykorzystywany... Po dłuższym czasie jęków i stęknięć Collinsa, które przyprawiały go o mdłości i obrzydzenie, poczuł w swoich ustach lepką, słodkawą ciecz.
- Połknij - rozkazał Kathel, uśmiechając się jednym kącikiem ust - No już, łykaj.
Poczekał, aż złotooki zrobi to, co mu rozkazał, napawając się jego niechęcią i widocznymi już mdłościami. Wyjął członek z jego ust i przetarł czystą chusteczką, po czym schował na powrót w spodniach.
- No, no, to było fajne. Musimy to kiedyś powtórzyć - mrugnął do niego jednym okiem - Chcesz do łazienki? - spytał troskliwie, na co brunet wstał i pobiegł we wskazane miejsce. Pochylił się nad muszlą i zwymiotował, a zabójca jedynie śmiał się wesoło, będąc usatysfakcjonowanym tą przyjemnością.
Chinka, gdy skończyły jej się pomysły na monolog, pogłaskała chłopca po głowie i powiedziała:
- Pójdę sprawdzić jak radzi sobie Kathel - po czym szybko wyszła z salonu, kierując się w stronę łazienki, do której doprowadziły ją ślady krwi.
- Kathel, zamorduje cię - wpadła do środka wyraźnie zdenerwowana - Moje dywany! Wiesz ile one kosztowały?
- Oj, przepraszam. Upiorę je - powiedział, słodko się do niej uśmiechając - Będzie dobrze.
- Zesrasz się, a nie upierzesz - warknęła, wyjmując z wiszącej szafki apteczkę - Skończyłeś już? - zwróciła się teraz do rudowłosego.
- Tak... - mruknął wyraźnie zmęczony. Tysiąc razy bardziej wolał tortury, które sprawiała mu Chinka - bolało, ale nie było tak odrażające i usłużne. Całkiem stracił swoją dumę i honor, a Kahel tylko przewrócił się na bok na łóżku, puszczając do niego oczko. Ciemnooka rozcięła nogawkę spodni Steviego, po czym bezceremonialnie wyciągnęła kulę za pomocą dużej pęsety. Przemyła ranę i sprawnie zabandażowała.
- Debil - prychnęła, zabierając długowłosemu broń.
- Jesteś okrutna - stwierdził, podpierając głowę na łokciu - Poczułem się urażony.
Stevie miał w tym momencie ochotę wypruć mu flaki i zrobić z nich kombinezon do nurkowania, w którym poszedłby radośnie pooglądać rafy. To byłoby okrutne, a nie nazwanie tego idioty z problemami psychicznymi debilem.

3 komentarze:

  1. Szkoda, że byłoby tak mało Leo i Lanfen. Dwa 'L' są teraz smutne. Fakt faktem, że chciałabym poczytać sobie te tortury, ale... No dobra, może jeszcze do nich wrócimy. Stevie jest biedny, co nie oznacza, że jeszcze go lubię. Mam nadzieję, że jednak się do niego przekonam. Zgodnie z przekonaniami, że potem będzie fajniejszy. xd

    OdpowiedzUsuń
  2. Dobra, ten rozdział był nieco bardziej brutalny od tego, gdzie Lanfen praktykowała tortury na Steveim. Ogółem, Kathel jest bardziej bezwzględny. Steviego ostatnio lubiłam już bardziej, a teraz... jakoś tak... znów mi nie odpowiada. =D Ale mam nadzieję, że ostatecznie i tak go polubię, po tych wszystkich wahaniach. Lanfen i Leo było mi za to za mało, o! >.<

    OdpowiedzUsuń
  3. Dobra, nie jestem żadnym takim wielkim perwersem, ale to było niezłe. Kathel potrafi zniszczyć człowieka w kilka minut. Szkoda tylko, że Lanfen zagłuszała to wszystko swoim gadaniem. Ciekawa jestem miny, jaką miałby Leo, gdyby dowiedział się, jak Kathel "zajmuje się" biednym Stevie'm. Cóż, pozostaje mi czekać na następną część. Przepraszam za zwłokę. ^.^

    OdpowiedzUsuń