sobota, 2 marca 2013

Rozdział XVI

"Pan mieszkał z chłopcem? Nie wiedziałam..."

- Właśnie dostałem bardzo przydatne informacje od naszego Steve'a, koteczku i, niestety, nie możemy się dłużej pieścić. Chodź - zielonooki wstał, przytulając blondyna do siebie. Postawił go po chwili na ziemi i cmoknął w nos - Musimy się pospieszyć i zabrać najważniejsze rzeczy. A ja się ubiorę - pobiegł szybko do pokoju, zrzucając szlafrok, złapał go w dłoń i w trybie natychmiastowym narzucił na siebie koszulę i czarne spodnie z klamrami na udach. Wyciągnął z szafy średniej wielkości torbę i zaczął się pakować, w pierwszej kolejności wkładając ukochany szlafrok. Na udo wsunął pasek ze sztyletem, który nieraz uratował mu już życie, oczywiście również katanę, bez której nie miał zamiaru się ruszyć. Blondyn stał jedynie w przedpokoju, nie mając ze sobą nawet butów, nie mówiąc już o innych rzeczach.
- Jak ci pomóc?
- Chodź, wybierz coś dla siebie i spakuj, a ja skoczę jeszcze do łazienki - polecił, faktycznie podskakując ku łazience, po drodze rozpinał pasek. Chłopak podszedł do szafy i zaczął w miarę szybko przeglądać ubrania i pakować te, które wydawały mu się mniejsze od pozostałych. Usłyszał cichy pisk z pomieszczenia, kiedy długowłosy z bólem oddawał mocz. Po chwili umył ręce i wyszedł z łazienki, spuszczając wodę, w oczach miał łzy, jednak nie chciał ich pokazywać. Dorzucił na wierzch torby zbawienną maść w której pokładał sporo nadziei i spojrzał na chłopca - Już?
- Już - kiwnął głową, podając mu plecak - Gdzie pójdziemy?
- Do Lanfen - odparł - I pojedziemy - sprostował, wchodząc w wysokie glany - Hm... Jaki masz rozmiar buta?
- 39 - stanął w przedpokoju, przyglądając się z uwagą - Ale, skoro jedziemy, to mogę pójść tylko w skarpetkach.
- Na to wygląda, bo ja mam 42 - pokazał mu język i wrócił do pokoju, by okryć go długim, czarnym cardiganem, zapinanym na duże guziki. Na jego szyję zarzucił również chustę w odcieniach fioletu - Powinno być ci ciepło, nie chcę, żeby cię przewiało. Chodź, kluseczko - uśmiechnął się uroczo, ciesząc, że zabrał chociaż laptopa, bo czuł, że raczej ich przyszli goście nie będą chcieli pukać do drzwi. Wziął go w ramiona i zamknął za sobą drzwi na klucz, po czym zaczął schodzić po schodach.
- Kaski są w garażu, więc po prostu przytul się do mnie i nie pokazuj na razie buźki, okey? - zaproponował szeptem do jego ucha.
- Dobrze - uśmiechnął się, trochę smutno, jakby coś go martwiło, po czym wtulił się w jego pierś.
- Bo wiesz... Musimy przed nimi zdążyć. Nie dam sobie z nimi wszystkimi rady, chociaż jest tam całkiem sporo pułapek, które uaktywniają się, jeśli ktoś się włamie do domu, ale raczej sporo ich przeżyje i zrobiliby ze mnie mielone. Muszę przyznać, a to ci sami, którzy chcą zrobić mielone z ciebie - wyjaśnił, całując go w policzek.
- Pa, tatusiu! - usłyszeli, kiedy dziewczynka z naprzeciwka wyszła z domu, patrząc badawczo na Collinsa - Pan mieszkał z chłopcem? Nie wiedziałam... - podbiegła do nich, chcąc szarpnąć go za ramię, by zobaczyć dokładniej nowego lokatora. Jasnowłosy mocniej wtulił twarz w tors zielonookiego, by dziewczynka jej nie zobaczyła. Pomachał ręką na przywitanie, mając nadzieję, że kieruje ją w stronę małej, a nie ściany. Kathel uniósł jedną brew do góry, mówiąc szybko:
- To mój brat i jest bardzo chory! - zaczął zbiegać po schodach w maksymalnie szybkim tempie, pozostawiając po sobie jedynie wspomnienie - Było blisko... - mruknął, będąc na dole.
- Chcę go zobaczyć, ma śliczne włosy! - krzyknęła, zbiegając zaraz za nimi. 
- Shit, shit... - podreptał chwilę w miejscu, dawno nie używał swoich szybkich mięśni. Otworzył butem drzwi na klatkę schodową i puścił się pędem do garażu, prawie wpadając na jego drzwi, po drodze krzyknął do kogoś "Dzień dobry!" i z maniakalną prędkością otworzył garaż. Wpadł do środka, wskoczył na motocykl i nałożył kask na głowę jasnowłosego.
- Trzymaj się mnie mocno. Lanfen ma tylko jeden kask, więc będziemy jechali szybko, żeby w razie czego nikt mnie nie zauważył - upchnął włosy za płaszcz, by nie przeszkadzały podczas jazdy i by nikt go po nich nie rozpoznał, po czym posadził Leo za sobą i ruszył, naciskając guzik automatycznego zamykania się drzwi. Blondyn przycisnął się policzkiem do pleców granatowowłosego i mocno zamknął oczy, nie mając najmniejszej ochoty oglądać rozmazanych budynków. Kathel pochylił się lekko, by uzyskać jeszcze większą prędkość, przemykał się na czerwonym świetle, omijając przechodniów - nie mógł się zatrzymać, nie wiadomo kto jeszcze chce go zabić. Miał tylko nadzieję, że blondyn nie zwymiotuje, jak tylko wysiądą...

3 komentarze:

  1. Ten rozdział był przede wszystkim jakiś taki krótki. TT^TT Za krótki. Mam nadzieję więc, że kolejny będzie dłuższy. W sumie zawarta w nim była tylko jedna scena, ale co tam, i tak mi się podobało! Kathel w taki cudowny sposób obchodzi się z Leo. I jeszcze ta mistrzowska dziewczynka. XD Ciekawi mnie, jak tam ma się Stevie...

    OdpowiedzUsuń
  2. Spodziewałam się, że w tym rozdziale Lanfen będzie molestowała swojego przyjaciela, a tu taka niespodzianka... Może i rozdział był krótki, ale ja chciałam coś innego. Liczyłam na krew, krzyk i płacz, a tu... Mała dziewczynka. Powiem szczerze, że ona rozwaliła mnie najbardziej. Chętnie dowiem się jak wygląda dom Lanfen, ale pod warunkiem, że w następnym rozdziale będzie się coś działo.

    OdpowiedzUsuń
  3. Krótko... :C Dziewczynka dobra. Gdybym była na jej miejscu, też chciałabym zobaczyć śliczne włosy tajemniczego chłopca. ^.^ Ciekawość rządzi!
    Cóż.. Chce więcej, bo było stanowczo za krótko, co pozostawiło uczucie niedosytu.... Więc, pokornie błagam Was o następny rozdział! I oby były w nim tortury!!! <3

    OdpowiedzUsuń