sobota, 23 lutego 2013

Rozdział XV


Uwaga! Rozdział, ze względu na sceny przemocy, dla czytelników +16!

"Chciałbym ci coś powiedzieć... Ale... Um... Nie jestem tego..."

Ciemnooka schowała kluczyki do kieszeni i dźwignęła rudowłosego na plecy.
- Ech, ciężki trochę - westchnęła.
- Pomógłbym ci, ale sama wiesz... - powiedział, po czym dodał - Miłej zabawy.
Ziewnął, otwierając drzwi i wszedł do pokoju, gdzie zamknięty siedział jasnowłosy.
- Kocurku... - zaczął, obrzucając pokój badawczym spojrzeniem w poszukiwaniu chłopca. Niebieskooki wysunął głowę zza oparcia kanapy. Przez chwilę przyglądał się Kathelowi, po czym zapytał:
- Co się stało?
- Nic takiego - odparł, uśmiechając się z bólem. Kiedy dotarł do kanapy, od razu na niej usiadł, podciągając nogi z ziemi, zasyczał cicho.
- To nie brzmiało jak nic - odparł, cały czas przyglądając się długowłosemu.
- No... Stary znajomy - uchylił rąbka tajemnicy, spoglądając między nogi. Trzęsącymi się dłońmi odsunął szlafrok, by zobaczyć gazę zaplamioną krwią, zaczął powoli ją odwijać, by ocenić szkody - Czemu wszyscy się tak przysrali do mojego ptaszka?
- A gdzie Lanfen? - spytał, patrząc teraz przez drzwi, czy dziewczyna nie kręci się w korytarzu.
- Poszła z nim... Porozmawiać na osobności - wyjaśnił, głaszcząc delikatnie swoje przyrodzenie. Nie zostały zrobione szkody większe od tych, które już były, ale znów bolało, choć wcześniej udało mu się jakoś uśmierzyć ból.
- Ale nic się nikomu nie stanie, tak? - spytał, choć domyślał się, że wręcz przeciwnie.
- Ojej... Lanfen nie jest tak miłosierna, jak ja... Poza tym, jeśli on by przeżył, powiedziałby o tobie. A wtedy mielibyśmy całą mafię na głowie. Nie możemy do tego dopuścić - pokręcił przecząco głową, zamykając oczy.
- A co to znaczy, że nie jest tak miłosierna jak ty? - zadał kolejne pytanie, mając pustą nadzieję, że będzie umierał bezboleśnie.
- Nie przejmuj się tym już, co? Nagrabił sobie, złamał jej nos - próbował załagodzić sytuację wiedząc, że Leo jest bardzo uczuciowy i ma dobre serce.
- Złamał jej nos? Powinna pojechać do szpitala - stwierdził. I tak, mimo rady Kathela, by się nie przejmował, myśl o długiej i bolesnej śmierci tego człowieka bardzo mocno uczepiła się jego głowy.
- Hej... Głowa do góry - powiedział, uśmiechając się ciepło Collins - Przytulimy się?
Chłopiec przysunął się do zielonookiego i wtulił twarz w jego tors.
- Chciałbym ci coś powiedzieć... Ale... Um... Nie jestem tego... - zaczął, co chwila próbując zmienić początek zdana. Położył dłonie na plecach chłopca i wtulił go w siebie mocniej, nadal zastanawiając się, jak by tu zacząć... Jasnowłosy nic nie mówił, czekając aż Kathel dobierze odpowiednie słowa. Ciekawiło go co znaczy "nie jestem tego".
Po dłuższym namyśle stwierdził, że jeśli ma to powiedzieć, to to zrobi, ponieważ może się nie nadarzyć już taka okazja. Położył palec pod brodę Leo, unosząc jego wzrok ku swojemu, następnie zbliżył się do niego tak, że oglądali z bardzo bliska wzajemnie swoje tęczówki. Otworzył usta, czując, jak szybko i mocno bije jego serce, to przecież tylko kilka słów, w końcu... Nie ma się czego bać...
- Ja... Leo, ja... Cię... Chyba... Leo, zakochałem się w tobie! - wyznał w końcu, spuszczając wzrok. Zarumienił się mocno w poczuciu wstydu, nigdy nie wyznawał swoich uczuć tak głośno, było to więc dla niego coś nowego i... Strasznego.
Chłopiec przytulił się do niego mocniej, podnosząc trochę, by złożyć delikatny pocałunek na jego wargach.

***

Rudowłosy powoli budził się z letargu, otwierając oczy. Na początku wydawało mu się, że stoi prosto, jednak zaraz dotarło do niego, że jest przywiązany do pionowo stojącej deski. Skórzane pasy były zawiązane tak mocno na jego nadgarstkach, kostkach, brzuchu i czole, aż wydawało mu się, że za chwilę przetną go na pół. Do ciemnego, oświetlanego jedynie przez małą żarówkę pokoju weszła czarnowłosa, niosąc stołek. Postawiła go przed mężczyzną i weszła na niego, dopiero teraz mogąc spojrzeć mu prosto w oczy.
- Już się obudziłeś, tygrysku? – pogłaskała go wierzchem dłoni po policzku. Spojrzał na nią, przełykając głośno ślinę.
Zaryzykował - Nie? - dopiero teraz poczuł swój pierwotny strach, który krzyczał, by uciekał, jak najprędzej! Lecz nie miał jak i dokąd... Ciemnooka zaśmiała się, jakby ktoś przed chwilą opowiedział dobry żart.
- W takim razie przedstawię ci przyjaciół, którzy przez całą noc będą pilnowali byś nie zemdlał - zeskoczyła ze stołka i zniknęła na chwilę z jego pola widzenia. Wróciła jednak dość szybko, pchając kilkupiętrową, wysoką szafkę na kółkach. Znów wskoczyła na stołek i pokazała mu jakieś małe pudełeczko - Amoniak, wodorowęglan sodu, karbaminian, azotyn amyli i... lawenda. Mówi ci to coś?
- Yyy... Nie? Azotan, azotan... Makroelement potrzebny roślinom do rozwoju? - spytał, próbując jakoś wyswobodzić swoje dłonie.
- Nie - odparła, patrząc ze zmarszczonym czołem na jego ręce - Nie kombinuj tam nic, bo ci przybije gwoździami... A więc, oświecę cię, pierniczku, są to... Sole trzeźwiące.
- No, okey, a po co? - kolejna osoba, która zamierza go torturować... Dlaczego dał się w to wepchnąć? Kathel przynajmniej nie używał chemii, tylko swoich własnych rąk, prostej broni i fiuta. W tym momencie chyba wolałby być pod opieką długowłosego...
- Już ci tłumaczę. Przez całą noc będziesz mi dzisiaj dostarczał rozrywki swoimi krzykami bólu. Bardziej niż pewne jest, że z tego bólu zemdlejesz, a wtedy ci mali przyjaciele - pokazała na pudełeczka - Z chęcią nam pomogą, by dokończyć zabawę, rozumiesz?
- Posłuchaj... Nie musisz tego robić. Przez ostatnie kilka lat sporo się dorobiłem, przepraszam za ten nos. Oddam ci, co tylko będziesz chciała, a jeśli chcesz, możesz założyć ze mną spółkę, bo nie stoję już tak nisko w naszym świecie, hm? - postanowił złożyć jej propozycję, by jakoś, metodami tonącego, próbować ratować swój tyłek.
- Dobrze, już cię uwalniam - zaśmiała się, odkładając sole na swoje miejsce - Od czego chcesz zacząć? - przysunęła szafkę, by widział wszystkie narzędzia tortur jakie skompletowała czarnooka.
- Poczekaj! A jeśli powiedziałem już komu trzeba, gdzie mieszka Kathel, a oni zjawią się tam za... Która jest godzina? - spytał, chcąc podać dokładny czas.
Dziewczyna zwęziła oczy w szparki, po czym zeskoczyła ze stołka. Wolała zadzwonić do Collinsa i powiedzieć mu o ewentualnym zagrożeniu, tym samym pozwalając jej gościowi na dokładne obejrzenie tego małego, podziemnego pokoiku, z którego była niewiarygodnie dumna. Miał dość wysoki strop, ściany wyłożone boazerią, za to z ziemną podłogą. W całym pomieszczeniu czuć było zapach gleby, szczyn i rozkładających się zwierząt. W rogu stało łóżko, pod którym wykopany został niegłęboki rów.
- Wiesz, po prostu nie spodziewałem się tam ciebie. Miałem przygotować im grunt pod torturki, sam trochę się z nim zabawiając. Podpadł tylu ludziom, aż dziw bierze, że to gówno jeszcze żyje... Planowali zrobić mu bardzo złe rzeczy przed śmiercią, a umierać miał kilka dni... - zamknął oczy oddając się marzeniom.

- Co się stało? - spytał, ziewając długowłosy, zdziwiony, że dziewczyna dzwoni do niego w takim momencie swojej zabawy. Jedną ręką delikatnie głaskał plecy ukochanego, kiedy leżeli oboje na kanapie, on pod spodem, a Leo na jego brzuchu, wtulony ciepło w umięśnioną pierś.
- Weź Leo, jakieś rzeczy i jedźcie do mojego mieszkania. Stevie grzecznie nas ostrzegł, że nie działa sam. Klucze do mieszkania i motocykla są w moim plecaku - powiedziała szybko, po czym od razu się rozłączyła. Powoli podeszła do czarnowłosego, znów wchodząc na stołek.
- Widzisz, jakie masz szczęście. Ty będziesz umierał tylko jedną noc, bo nie mam aż tyle czasu - westchnęła smutno, widocznie żałując, że nie może pociągnąć tego długo - To może najpierw manicure? - pomachała mu przed nosem dziwnym urządzeniem, które służyło, jak się domyślał, do wyrywania paznokci.
- Nie! - krzyknął od razu, z przerażoną miną na twarzy. Sądził raczej, że zainteresuje się przyjacielem, odkładając te tortury na później, widać było gołym okiem, że Kathel nie jest w najlepszej kondycji... Na litość nie miał co liczyć, choć może... - Hej, przecież ci powiedziałem, tak?! Powiem wszystko, co wiem, ale błagam, nie zabijaj mnie!
- Nie chcesz umrzeć? - spytała, umieszczając jego mały palec w urządzeniu - Niedługo będziesz błagał o śmierć.

5 komentarzy:

  1. Mimo wszystko, Lanfen dalej jest moją ulubioną postacią. :) Ba! Kocham ją, jest wspaniała. Tutaj kochana, miła, a tam nagle prawdziwa bestia. Innymi słowy: kochana bestia. Znowu mało Leo. Muh, a szkoda, bo jego też lubię. Przejął się tym, czy nikomu nic nie jest, ale... Odniosłam wrażenie, że nie słuchał tego, co Kathel mówił o swoim małym przyjacielu. Btw, coraz więcej akcji. I ja mam nadzieję, że tak zostanie. Z przyjemnością przeczytam kolejny rozdział, gdzie Lanfen będzie torturować tygryska. ^.- Coś się w końcu zaczyna dziać! ^-^

    OdpowiedzUsuń
  2. Ciekawe zakończenie, i te słowa Lanfen :3 opis tortur musi być w następnym rozdziale obowiązkowo, przynajmniej na to liczę c: Kathel z Leo jak zwykle uroczy, a i najlepszy jest komentarz co do przyrodzenia, miażdży >_<

    OdpowiedzUsuń
  3. O curde. Deja vu normalnie. :D Czuję się, jakbym znowu oglądała Higurashi no Naku Koro ni. Wyrywanie paznokci.. Mmm. XD
    Biedny ptaszek. XD Kathel to ma pecha... :D
    Yaaaaay! Powiedział mu, powiedział, powiedział, powiedział!!!!!! :3 Dzika radość. No w końcu. ^.^
    Chcę więcej tortur. Lanfen jest po prostu boska. Też bym żałowała, gdybym mordowała kogoś TYLKO jedną noc... :C XD
    Czekam na dalszy ciąg! <3

    OdpowiedzUsuń
  4. Uroczy Leo na samym początku, do tego trochę biadolenia Kathela o swoim przyrodzeniu i jego wyznanie, którego już się wprost doczekać nie mogłam, a później mnóstwo Lanfen z tym co zgotowała dla Steviego. Krótko mówiąc, mój nowy ulubiony rozdział! =D Nadal do ofiary Lanfen wielką sympatią nie pałam, ale trochę mi go szkoda. Lanfen potrafi być taka brutalna... Jakoś tak, mimo że jest koleżanką Kathela po fachu, nie spodziewałam się aż takiego okrucieństwa z jej strony. Nie zmienia to jednak mojego stosunku do niej; nadal ją uwielbiam i czekam na jeszcze więcej akcji. ^-^

    OdpowiedzUsuń
  5. Witam, z tej strony Love :) Dawno mnie nie było w świecie blogowym z powodu sesji, a następnie braku weny. Po dłuższej przerwie ciężko jest się zabrać za pisanie o postaci z serialu, kiedy poznaje się w rzeczywistości kogoś fajnego. Ale cóż, już mi powoli przechodzi to zauroczenie, bo przy bliższej znajomości okazał się frajerem liczącym tylko na jedno.
    Ale dość o tym.
    Chciałabym zaprosić na nową miniaturkę [+18], która pojawiła się na blogu
    http://pocalunek-lowcy.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń