"No dalej, dalej, całujcie się"
- Lubię cię - powiedział powoli, starając się, by
zabrzmiało to przyjacielsko.
- Ja ciebie też - uśmiechnął się, głaszcząc go miękko po głowie - I przepraszam za to, że cię skrzywdziłem... - dodał, patrząc wzrokiem proszącym o wybaczenie.
- Ja ciebie też - uśmiechnął się, głaszcząc go miękko po głowie - I przepraszam za to, że cię skrzywdziłem... - dodał, patrząc wzrokiem proszącym o wybaczenie.
- Nie przepraszaj, to twoja praca. Dziękuję, że jednak
postanowiłeś mnie nie zabijać - blondyn położył dłonie na klatce piersiowej
długowłosego i delikatnie rozprostował fałdki na jego szlafroku, które i tak
za chwilę powstawały od nowa.
- To ja dziękuję, że postanowiłeś mnie jednak nie nienawidzić - mężczyzna chwycił na krótki moment jego dłonie w swoje, głaszcząc je delikatnie. Odsunął je od siebie, po czym zdjął garnek z ognia i zaczął wyjmować kluski, nabijając je na patyczki do szaszłyków. Jasnowłosy pogłaskał go delikatnie po plecach, po czym wrócił na krzesło. Zielonooki zamruczał cicho, kiedy poczuł miły dotyk, po czym zajął się obiadem
- To ja dziękuję, że postanowiłeś mnie jednak nie nienawidzić - mężczyzna chwycił na krótki moment jego dłonie w swoje, głaszcząc je delikatnie. Odsunął je od siebie, po czym zdjął garnek z ognia i zaczął wyjmować kluski, nabijając je na patyczki do szaszłyków. Jasnowłosy pogłaskał go delikatnie po plecach, po czym wrócił na krzesło. Zielonooki zamruczał cicho, kiedy poczuł miły dotyk, po czym zajął się obiadem
- Dzięki za pomoc,
kluseczko - rzucił, wkładając dango po kolei do piekarnika.
- Kluseczko? - zaśmiał się, próbując usiąść na krześle po
turecku.
- Uhum -
potwierdził, siadając obok niego - Tylko mi tu nie spadnij - uśmiechnął się
pobłażliwie, opierając łokieć o blat stołu.
- Nie spadnę - zapewnił go, gdy już ułożył się wygodnie.
Zaczął zastanawiać się co teraz powiedzieć, by nie zabrzmiało głupio, nie było
krępujące i żeby można było porozmawiać o tym przez dłuższą chwilę...
Długowłosy położył się na stole, wzdychając lekko. Lubił towarzystwo chłopca,
więc nie przeszkadzało mu nawet, jeśli ze sobą nie rozmawiali. Jasnooki nakręcił na palec kosmyk włosów Kathela, który wyślizgnął się z koczka. Jego
myśli od razu odbiegły od wymyślania tematu do rozmowy, skupiając się na
kolorze i strukturze włosów. Collins uśmiechnął się, głaszcząc go delikatnie po dłoni.
Powędrował palcami do jego włosów, wplatając się w nie i mierzwiąc odrobinę.
- Och, jakie mięciutkie... - rozmarzył się, przepuszczając je między palcami.
- Och, jakie mięciutkie... - rozmarzył się, przepuszczając je między palcami.
- Masz taki ładny kolor włosów - stwierdził chłopiec, delikatnie
mrużąc oczy, gdy zielonooki wplótł palce w jego blond kosmyki. Podobał mu się
ten dotyk...
- Dziękuję - pierwszy raz ktoś pochwalił jego wygląd
nawet, jeśli były to tylko włosy. Pomyślał, że Lanfen ma rację. "Jestem
samotny. I bardzo brakuje mi tego rodzaju dotyku..." Nagle zrobiło mu się
tak smutno z tego powodu, że zwiesił głowę, marszcząc brwi, zagryzł lekko
wargę. I samotny miał już na zawsze pozostać, prawdopodobnie do momentu, w
którym w końcu go zabiją... Niezbyt świetlana przyszłość, należy przyznać. Miał
tylko nadzieję, że Leo będzie miał spokojne, szczęśliwe życie.
- Coś się stało? - spytał blondyn, widząc jak długowłosy
posmutniał.
- Nie... - szepnął, wstając od stołu. Wyjął gotowe dango i
ułożył na talerzu w równy stosik, po czym przykrył go miską i otulił
ręcznikiem, w razie gdyby Lanfen wstała, mogłaby je od razu zjeść.
- Na pewno? - również wstał i stanął obok Kathela. Położył
dłoń na jego dłoni i spojrzał z uwagą na jego twarz. Zielonooki odwrócił głowę,
rozpuszczając włosy, które opadły od razu, zasłaniając ją w całości.
- Na pewno - potwierdził, wyślizgując rękę spod jego dłoni. Im więcej czułości, tym bardziej się z nim zżyje i tym gorzej będzie cierpiał, kiedy będą musieli się rozstać... Bardzo, bardzo pragnął, choćby najmniejszego jego dotyku, jednak wiedział, że nie powinien sobie na to pozwalać. Urwał papierowy ręcznik, smarkając głośno nos.
- Na pewno - potwierdził, wyślizgując rękę spod jego dłoni. Im więcej czułości, tym bardziej się z nim zżyje i tym gorzej będzie cierpiał, kiedy będą musieli się rozstać... Bardzo, bardzo pragnął, choćby najmniejszego jego dotyku, jednak wiedział, że nie powinien sobie na to pozwalać. Urwał papierowy ręcznik, smarkając głośno nos.
- No... dobrze - powiedział cicho, znów siadając na
krześle. Nie chciał się narzucać, choć wydawało mu się, że coś jest nie tak. Kathel założył włosy z prawej strony jego twarzy - tam, gdzie nie
miał trzech, długich blizn, za ucho, po czym uśmiechnął się do niego delikatnie.
- Nie martw się o mnie - podszedł do niego i delikatnie pogłaskał po włosach.
- Nie martw się o mnie - podszedł do niego i delikatnie pogłaskał po włosach.
- Dlaczego? - spytał, podnosząc głowę, by spojrzeć na
niego dużymi, błękitnymi oczami. Mężczyzna kucnął, by być teraz niżej od niego.
- Nie warto... -
głaskał lekko jego policzek wierzchem dłoni, wpatrując się w jego piękne,
niewinne oczy.
- Warto, jeśli się kogoś lubi - odpowiedział z
przekonaniem.
- To takie miłe... - mruknął, zbliżając się do niego
odrobinę. Otarł się nosem o jego nos, uśmiechając uroczo i mrużąc powieki, ten
gest był dla niego naprawdę miły... Chociaż na pewno nie przyjacielski. Do
kuchni weszła Lanfen z potarganymi włosami i popatrzyła na chłopaków, jakby
widziała coś absolutnie oczywistego.
- Gdzie jedzenie?
- Tam - zielonooki odsunął się od chłopca, zsuwając dłoń z
jego policzka. Wskazał na otulony w ręcznik garnek, który nadal był ciepły,
oraz drugi, do podgrzania - A tam masz sos.
Chinka wzięła obie miski i od razu skierowała się z
powrotem do pokoju.
- Nie przeszkadzajcie sobie, stokrotki.
- Nie przeszkadzajcie sobie, stokrotki.
- Baj, baj - rzucił, machając dłonią, po czym odwrócił się
z powrotem do chłopca - Na pewno nie chcesz amu? - pogłaskał go jednym palcem
wzdłuż nosa, spoglądając na niego z troską. Od momentu ich pierwszego spotkania,
w tak krótkim czasie, jego zachowanie zmieniło się diametralnie, zupełnie,
jakby odblokowały się w nim jakieś uczucia...
- Na pewno - uśmiechnął się do niego uroczo, przysuwając
trochę bliżej jego twarzy. Gdzieś tam w głębi siebie czuł, że te wszystkie
drobne gesty są podejrzanie-nie-przyjacielskie, ale to uczucie zagłuszała chęć
poczucia tego przyjemnego dreszczyku, który wywoływał dotyk zielonookiego.
Kathel położył obie dłonie na jego policzkach, głaskając go kciukami, spoglądał
głęboko tylko w jego oczy, uśmiechając się nieznacznie.
- Leo... Dlaczego ty jesteś taki uroczy? - tak bardzo, bardzo miał ochotę go pocałować, jednak... Czuł, że nie powinien, mimo, iż chłopiec pociągał go w każdej części jego ciała i umysłu. Chłopiec zaśmiał się cicho, zamykając przy tym oczy, które wygięły się w dwa radosne łuki.
- Przestań, teraz wyglądasz uber-słodko! - krzyknął, również się śmiejąc. Mógł mu się spodobać każdy... Ale przypadła mu do gustu ta mała, nieporadna istotka, tak bardzo troskliwa i czuła. Jego serce biło tak mocno... Nie mógł tego zrobić. Dlaczego to nie mogłoby być prostsze? Blondyn położył dłoń na policzku długowłosego i delikatnie przesunął palcami po jego bliźnie.
- Co ci się tu stało?
- Leo... Dlaczego ty jesteś taki uroczy? - tak bardzo, bardzo miał ochotę go pocałować, jednak... Czuł, że nie powinien, mimo, iż chłopiec pociągał go w każdej części jego ciała i umysłu. Chłopiec zaśmiał się cicho, zamykając przy tym oczy, które wygięły się w dwa radosne łuki.
- Przestań, teraz wyglądasz uber-słodko! - krzyknął, również się śmiejąc. Mógł mu się spodobać każdy... Ale przypadła mu do gustu ta mała, nieporadna istotka, tak bardzo troskliwa i czuła. Jego serce biło tak mocno... Nie mógł tego zrobić. Dlaczego to nie mogłoby być prostsze? Blondyn położył dłoń na policzku długowłosego i delikatnie przesunął palcami po jego bliźnie.
- Co ci się tu stało?
- Ach, to... Nic... - zasłonił bliznę szczelnie włosami,
patrząc gdzieś do dołu - Nie pozwala mi zapomnieć...
Chłopiec odsunął włosy z jego oka i nachylił się, by bardzo delikatnie ucałować bliznę.
- Do twarzy ci z nią - uśmiechnął się. Granatowowłosy spojrzał na niego szeroko otwartymi oczami, z miną wyrażającą... Wdzięczność. Kiedy poczuł jego ciepłe usta na swoim policzku, przeszedł go lekki dreszcz podniecenia, dzięki któremu chciał otrzymać więcej czułości, nie zważając już na nic, po prostu chciał móc w końcu naprawdę go pokochać. Zamrugał kilkakrotnie, odpędzając napływające do oczu łzy.
Chłopiec odsunął włosy z jego oka i nachylił się, by bardzo delikatnie ucałować bliznę.
- Do twarzy ci z nią - uśmiechnął się. Granatowowłosy spojrzał na niego szeroko otwartymi oczami, z miną wyrażającą... Wdzięczność. Kiedy poczuł jego ciepłe usta na swoim policzku, przeszedł go lekki dreszcz podniecenia, dzięki któremu chciał otrzymać więcej czułości, nie zważając już na nic, po prostu chciał móc w końcu naprawdę go pokochać. Zamrugał kilkakrotnie, odpędzając napływające do oczu łzy.
- Och, przepraszam... - niebieskooki cofnął się trochę.
Nie chciał zachowywać się niewłaściwie, przekraczać jakiejś tam wyznaczonej
granicy i nie narzucać się z tym swoim dziwnie-ponad-przyjacielskim uczuciem.
- Nie, to nie twoja wina! - zaoponował od razu, przyciągając go do siebie, może użył zbyt dużej siły, w wyniku czego oboje znaleźli się na podłodze. Kathel leżał na plecach, trzymając w ciepłych objęciach Leo, właściwie... Nawet mu się to podobało. Uśmiechnął się szeroko, głaszcząc go po plecach - Nic ci nie jest? - spytał jeszcze troskliwie, dotykając opuszkami palców jego karku.
- Nic, a tobie? - spojrzał na niego z czułością. Do kuchni weszła czarnowłosa, postawiła miski w zlewie, powiedziała coś pod nosem i wyszła szybko, zamykając drzwi za sobą.
- Nie, to nie twoja wina! - zaoponował od razu, przyciągając go do siebie, może użył zbyt dużej siły, w wyniku czego oboje znaleźli się na podłodze. Kathel leżał na plecach, trzymając w ciepłych objęciach Leo, właściwie... Nawet mu się to podobało. Uśmiechnął się szeroko, głaszcząc go po plecach - Nic ci nie jest? - spytał jeszcze troskliwie, dotykając opuszkami palców jego karku.
- Nic, a tobie? - spojrzał na niego z czułością. Do kuchni weszła czarnowłosa, postawiła miski w zlewie, powiedziała coś pod nosem i wyszła szybko, zamykając drzwi za sobą.
- Nie. Dobrze, jak nigdy - mruknął z odprężeniem, jeżdżąc
palcem wzdłuż linii jego kręgosłupa. Trzymać tę drobną istotkę w objęciach,
było naprawdę tak miłym uczuciem, przepełnionym troską... Chłopiec położył
głowę na ramieniu długowłosego i zamknął oczy. Odetchnął głęboko, wciągając do
płuc przyjemny zapach jego skóry. Zielonooki tak bardzo pragnął zatrzymać tą
chwilę dla siebie na dłużej... Położył dłoń na jego głowie, biorąc głęboki
oddech, wypuścił powietrze, wzdychając. Przekręcił głowę, by ucałować go czule
w czoło, nie chciał oddawać go nikomu. W silnych, ciepłych ramionach zabójcy
Leo czuł się niewiarygodnie bezpieczny. W tej chwili zapomniał o tęsknocie za
domem, martwiących się rodzicach i całym tym niebezpieczeństwie, wtulając się w
umięśniony tors zielonookiego. Długowłosy czuł, że musi go chronić,
za wszelką cenę, by nigdy nie stała już mu się taka krzywda... Nie pozwoliłby
nigdy na to, by spotkał go taki los, jak jego samego, w potyczce z
ochroniarzem. Na samą myśl złość zapałała w jego wnętrzu, miał ochotę dać
nauczkę wszystkim, którzy chcą zrobić mu krzywdę. Ale dlaczego? Przecież on nic
nie zrobił... Błękitnooki poczuł, że ramiona Collinsa oplatają go szczelniej,
przytulając ciepło do jego brzucha, mimo bólu jaki odczuwał przy ciężarze
chłopca na sobie, czuł się tak bardzo szczęśliwie...
Długowłosa w tym czasie siedziała pod drzwiami, obserwując
wszystko przez małą szparkę, którą dla siebie zostawiła.
- No dalej, dalej, całujcie się - szeptała do siebie, wyciągając z kieszeni telefon.
- No dalej, dalej, całujcie się - szeptała do siebie, wyciągając z kieszeni telefon.
- Chciałbym cię pocałować... Mogę? - szepnął wprost do
jego ucha, głaszcząc troskliwie po policzku. Nie wiedział, kiedy przyszło mu na
myśl wypowiedzenie tego głośno, jednak miał taką wielką, przemożną ochotę
złożenia choć subtelnego, krótkiego pocałunku na jego ustach.
I znów nic się nie dzieje. Lanfen była krótko, ale była. Dobrze, że ona też mówi sama do siebie. Nie czuję się samotna z tej okazji. ^.- Mam nadzieję, że gdzieś niedługo pojawi się nowa postać, wprowadzając więcej akcji i nawalania się! Ja z wielką przyjemnością przeczytam coś brutalnego. Zachowanie Lanfen na końcu - bezcenne.
OdpowiedzUsuń"No dalej, dalej, całujcie się" - jakbym siebie widziała. Cudowne.
OdpowiedzUsuńSłodko. Cholernie słodko, co wprawia moją duszę w błogość. Będę mogła spać spokojnie. ^^
Ja też mówię sama do siebie! Bo w końcu trzeba czasem z kimś inteligentnym porozmawiać, nee? :D
Zabiję. Znowu kończycie w momencie, w którym nie powinno być zakończenia. -.-
Cóż, pozostaje mi czekać na ciąg dalszy..
Oyasumi! <33
By the way, kocham Lanfen. I Kathela. I Leo. I chyba już to mówiłam.. Nie? Jak nie, to mówię teraz, a jak tak, to mówię teraz jeszcze raz. :D Nie, ja już idę się położyć, bo nie ogarniam. XDD
OdpowiedzUsuńTen rozdział jak na razie podobał mi się najbardziej ze wszystkich! Teraz czekam na taki, który go przebije. A dlaczego taki był? Cóż, mizianie się Leo oraz Kathela przez całą część robi swoje. ^-^ No i w tej sytuacji potrafię utożsamić się z Lanfen!
OdpowiedzUsuńPozdrawiam~
Ej ej ej... nie mozna przerywac w tak interesunacym momencie.. :(( Lanfen jest super i wg to jest takie urocze :))
OdpowiedzUsuń