niedziela, 13 stycznia 2013

Rozdział X

 "Jestem, kurna, gejem"

Prawie niezauważalnie przejechał wilgotnym, miękkim językiem wzdłuż jego warg, wciągając trochę powietrza wypuszczonego przez błękitnookiego. Położył dłoń z tyłu jego głowy, wplatając palce w miękkie, jasne włosy. Kąciki jego ust podniosły się lekko do góry, kiedy delikatnie ucałował kącik jego ust, później bok górnej wargi, jej środek, przeszedł na dolną wargę, składając na niej zmysłowy pocałunek. We wszystkim, co robił, był bardzo ostrożny i uważny, starając się nie być nazbyt natrętnym. Coś tak, jakby przejęło nad nim kontrolę, nadal czuł to przyjemne ciepło w jego wnętrzu, a także mocno bijące w szaleńczym rytmie serce, jednak to, co robił, było dla niego niewiarygodnie miłym uczuciem, czego nigdy by się nie spodziewał. Obaj chłopcy usłyszeli zgrzytnięcie drzwi.
- Jestem już, sikoreczki! - Chinka krzyknęła z przedpokoju.
Granatowowłosy odskoczył od chłopca raptownie, opierając się o krzesło, spłonął mocno czerwonym rumieńcem po same końcówki uszu. "Co to właściwie było?! Tak miłe... Jak to?!" Był dosyć przerażony całym tym zajściem, ponieważ uczucia były jedną z jego słabszych stron, której zwyczajnie nie znał. Dziewczyna weszła do kuchni i stanęła w drzwiach, opierając się o framugę.
- A tobie co?
- Eee... - zająknął się, patrząc na nią szeroko otwartymi oczyma - Nic, a co ma być?! - zapytał siląc się na spokój, odwrócił głowę od jej przenikliwego wzroku.
- Coś podejrzane to nic - spojrzała najpierw na tył głowy Kathela, a potem na blondyna, który siedział oparty o ścianę, wpatrując się w podłogę zamglonym wzrokiem. Zielonooki wolał przyjąć plan taktycznego wycofania się, toteż wstał i prędko wyszedł, zamiatając po sobie długimi włosami. Czarnooka zatrzymała go w przejściu i obróciła ku sobie. Była mniejsza od niego o ponad głowę, jednak miała dużo siły.
- A ty gdzie?
- Yyy... - stwierdził, drepcząc nerwowo w miejscu - Tam - stwierdził, próbując odczepić od siebie jej rękę. Z marnym skutkiem.
- Siadaj tam - wskazała na krzesło, z którego przed chwilą wstał - To pokażę wam co kupiłam. Dla każdego coś innego.
Przygarbił się lekko, jednak poszedł posłusznie we wskazane miejsce, nie chcąc się narażać. Usiadł, zerkając troskliwie na Leo, który najwyraźniej nie do końca był pewien, co przed chwilą się stało. Długowłosa skocznie powędrowała do przedpokoju po siatki, które za chwilę postawiła na podłodze w kuchni.
- Tutaj twoje fajki - rzuciła w długowłosego paczką - I... Trzymaj! - podała mu podłużne pudełko - Wstąpiłam do apteki po maść na twojego smętnego korniszonka.
Złapał najpierw papierosy, po czym spojrzał na nią w zakłopotaniu i wstydzie, zasłaniając twarz rękawem.
- Skąd o tym wieeesz? - jęknął, przytulając do siebie otrzymaną maść.
- Domyśliłam się - puściła do niego oczko.
Collins uśmiechnął się z wdzięcznością, patrząc na nią radosnym wzrokiem
- Dzięki... - bardzo mu zależało na jego delikatnych narządach między nogami, toteż czuł się jej naprawdę dłużny.
- Patrz co mam dla ciebie, cukiereczku - uśmiechnęła się do blondyna, kładąc na jego nogach siatkę. Chłopiec wyciągnął z niej złożony w kostkę ciemnoszary, miękki materiał, który po rozłożeniu okazał się spodniami.
- Żebyś się nie męczył w tych za dużych - pogłaskała go po głowie.
- Dziękuję - powiedział, odwdzięczając się uroczym uśmiechem.
Długowłosy spojrzał na nią po chwili, jakby coś sobie przypomniał
- Ale czekaj, czekaj... Smętny korniszonek? Sugerujesz, że...? - wydął dolną wargę, spoglądając na nią z udawanym smutkiem.
- Nic nie sugeruję, tak mi się tylko powiedziało - pokazała mu język i wzięła się za rozpakowywanie reszty zakupów.
Kathel z czułością pogłaskał przez szlafrok swoją zmaltretowaną męskość, mówiąc cicho - Widzisz, wszystko będzie dobrze... Chyba...
- To już rozmowa na wyższym poziomie - stwierdziła, pokazując na długowłosego.
- No... - zwrócił się, nie wiadomo tak naprawdę do kogo. - Chodź, będzie fajnie... - powiedział, wstając, zabrał ze sobą maść i skierował się do łazienki. Po chwili dało się słyszeć płaczliwe jęknięcie bólu - Wcale nie jest dobrze!
- Jak będziesz smarował regularnie, to będzie lepiej - krzyknęła na tyle głośno, by Kathel ją usłyszał. Blondyn w tym czasie zaczął zastanawiać się nad wiekiem dziewczyny. Była niska i szczupła, miała dość dziecinne rysy twarzy i duże, praktycznie czarne oczy. W pierwszej chwili pomyślał, że jest młodsza od niego, ale było to raczej niemożliwe.
- Uhum... - usłyszeli skupione mruknięcie, gdy bardzo delikatnie rozprowadzał maść. Syczał z bólu, wcierając ją ostrożnie, napinał wszystkie mięśnie, próbując wytrwać do końca. Każdy dotyk sprawiał mu tak okrutną krzywdę, chciał, by to skończyło się jak najprędzej. Z racji, iż była to maść i wcierał ją raczej z anemiczną siłą, postanowił obwiązać przyrodzenie cienką warstwą gazy, by lepiej się wchłonęło, jak również, by nie tłuścić każdego ubrania, jakie na siebie założy. Kiedy skończył, umył ręce, po czym wyszedł z pomieszczenia i skierował się na kanapę, gdzie opadł bez sił na plecy, rozkraczając nogi, chciał dać mu trochę odpocząć.
Blondyn, korzystając z okazji, że Chinka była zbyt zajęta rozpakowywaniem siatek i chowaniem ich zawartości w szafkach, w miarę szybko i sprawnie zmienił spodnie, tamte składając starannie w kostkę.
Granatowowłosy zaczął zastanawiać się nad ich delikatnym pocałunkiem" Co mnie napadło?! Jej... Przecież oboje jesteśmy... Mężczyznami. A wtedy czułem... Czułem się dobrze!" - przyznał sobie ze strachem, stwierdzając, że coś rzuciło mu się wtedy na mózg i starał się teraz o tym zapomnieć. O jego miękkich, ciepłych ustach, tak miłych... Nie! Przewrócił się na brzuch, zakrywając twarz, całkiem zapomniał, dlaczego tu się położył.
- Ała, ała! - jęknął głośno i raptownie - Zasrana kanapa, nienawidzę cię! - krzyknął, sturlując się na ziemię, uderzył ją mocno pięścią, przy wtórze wydawanego skowytu bólu.
- Już się tam rozbijasz? - brunetka westchnęła ciężko i poszła do pokoju, w którym znajdował się długowłosy. Pomogła mu się podnieść i usiąść z powrotem na kanapie.
- Łeeee... - stwierdził, zakrywając oczy, symulując płacz. Usiadł po turecku, ostrożnie podnosząc do góry obandażowaną część jego ciała, położył delikatnie na założonych nogach - Tak lepiej - stwierdził, załączając telewizor.
- Oj ty wariacie - pogłaskała go po włosach i wróciła do kuchni. Kucnęła naprzeciwko Leo, odłożyła spodnie, które trzymał na kolanach na podłogę i położyła sobie jego dłonie na ramionach, a nogi przełożyła za swoje uda.
- Co robisz? - spytał nieco zmieszany blondyn.
- Zaniosę cię do łóżka, pluszaczku, bo wyglądasz na ledwo żywego - odparła, podnosząc się razem z nim - Ależ ty jesteś lekki!
- Od kiedy ty się taka cukierkowa lala zrobiłaś? - spytał długowłosy, wyjmując paczkę papierosów z kieszeni. Wyjął jednego i zapalił, zaciągając się, opadł głębiej w fotel. Wypuścił dym z ust, przerzucając kanały.
- Jeszcze raz mnie tak nazwiesz, to to będzie twoja ostatnia paczka póki sam nie wyzdrowiejesz, by ruszyć dupę do sklepu - wytłumaczyła spokojnie, zanosząc chłopca do pokoju Kathela, kładąc go w jego łóżku i zamykając za sobą drzwi, gdy wychodziła.
Zielonooki zaśmiał się tylko, mówiąc do niej - A co u ciebie słychać, pluszaczku? - zakończył ironicznie, wystawiając język. Przynajmniej mógł się z nią trochę podroczyć, będąc w takim stanie, tylko to mu pozostało ze złośliwości.
Usiadła miękko na kanapie, zarzucając włosy za oparcie.
- Nic nowego - westchnęła, częstując się papierosem bez pytania i oczekując na ogień od zielonookiego - Ostatnio same nudne zlecenia... Opowiedz mi może co ty teraz zamierzasz zrobić.
Ziewnął, rzucając w nią zapalniczką.
- Wyzdrowieć - zastanowił się chwilę - Po takiej akcji chyba tylko najbardziej zdesperowany nieudacznik mnie najmie... Będę sobie dorabiał sprzedając sushi, jakoś powrócę do obiegu, może rozejdzie się po kościach... - mruknął w zastanowieniu, oglądając dym wydobywający się z rulonika między jego dwoma palcami - Cholera, jak w ogóle do tego doszło? Czemu go po prostu nie zabiłem? - spojrzał przed siebie w zrezygnowaniu, garbiąc się znacząco. Oparł głowę na dłoni, wpatrując się w telewizor, jednak jego myśli odbiegły zupełnie gdzieś indziej.
- No właśnie, dlaczego? - spytała, zakładając nogę na nogę i odpalając papierosa. Mocno zaciągnęła się nikotynowym dymem.
- Nie wiem, ja... Nie mogłem, nie umiałem. To było okropne... Nie wiedziałem co mam ze sobą począć. A ty byś go zabiła? - spytał, kuląc się w sobie.
- Pewnie tak - wzruszyła ramionami - Albo już na początku nie przyjęłabym zlecenia, nie wiem... To by zależało od mojego humoru.
- Wiesz, wszystko było doskonale, póki nie przekroczyłem progu jego domu. Myślałem, że będzie jak zawsze... Ale on jest taki słodki... - dodał cicho, zaciągając się papierosem, spoglądał przed siebie nieobecnym wzrokiem. Dziewczyna popatrzyła na niego mrużąc oczy i uśmiechając się podejrzanie. 
- Ale to było gejowskie - powiedziała, czekając jak zareaguje długowłosy.
- Łoł! - krzyknął podnosząc się z miejsca, z wrażenia upadł na podłogę obok kanapy - G-gejowskie? - spytał oszołomiony, patrząc na nią przerażonym wzrokiem.
- Szalenie gejowskie - kiwnęła głową z głupawym uśmiechem.
- Teraz to już przesadzasz - stwierdził, łapiąc poduszkę w garść, po czym rzucił nią w twarz Chinki, kryjąc się szybko pod kanapą.
- Osz ty - rzuciła poduszką pod kanapę ze śmiechem - Wcale nie przesadziłam. Jak całkiem dorosły facet, do tego zabójca, mówi, że jego ofiara jest słodka - ostatnie słowo powiedziała machając rzęsami i robiąc uroczą minę - To to j e s t szalenie gejowskie.
- Nieprawda! - wyczołgał się spod mebla, siadając po turecku na podłodze z naburmuszoną miną - Jeszcze raz to powiesz, to zrobię ci jakąś krzywdę, ostrzegam! - powiedział zdenerwowanym tonem głosu, wznosząc palec do góry.
- Och, strasznie się ciebie boję, ty mój ciotasku - pogłaskała go po głowie z pobłażliwym uśmiechem - Zwłaszcza jak jesteś w takim stanie.
- C-co-ciotasku?! - powtórzył z irytacją, chwytając głaszczącą go rękę, zrzucił dziewczynę na ziemię, po czym chwycił ją za ramiona, przygważdżając do ziemi, zawisł nad nią okrakiem - Spróbuj to powtórzyć jeszcze raz... - warknął nieprzyjemnie, zwężając oczy w szparki.
Chinka podniosła nogę tak, że jej łydka była o milimetr od przyrodzenia Kathela. - Bo co mi zrobisz? - uśmiechnęła się łobuzersko.
- O, nie, nie, nie, nie, nie! - pisnął, zeskakując z niej w trybie natychmiastowym. Wyglądał na naprawdę przerażonego - Wszędzie, tylko nie tam...
- No to mi tutaj nie groź... Ciotasku! - zaśmiała się, podnosząc z podłogi.
- Nie jestem ciotaskiem! - krzyknął, splatając ramiona na piersi - Ale on naprawdę jest przeuroczy, no nie widzisz tego? - uśmiechnął się słodko, rozmarzając, jego maślane teraz oczy patrzyły gdzieś w pustkę.
- Supergej mode: on - zaśmiała się, patrząc z uwagą na długowłosego.
- Um, co? - spojrzał na nią, otrząsając się z letargu, jego mina wyrażała zdziwienie. Pociągnął się z dwóch stron za włosy, upodabniając je do dwóch kucyków, spadających na jego ramiona, co z jego oszołomioną miną wyglądało dość śmiesznie.
- Nic pedałku, nic - poklepała go delikatnie po głowie i z powrotem usiadła na kanapie - A twój misio też ma takie homo-zapędy?
- Spierdzielaj - odparł tylko, obrażając się, oparł się o łóżko, siedząc wciąż na ziemi, podciągnął kolana pod brodę, otulając je ramionami - Mój misio? Nie mam misiów... - dodał, nie rozmiejąc o co jej znów chodzi.
- Widzę, że mózg ci się troche rozprostował, musiałeś porządnie dostać - westchnęła - Chodzi mi o twojego słodkiego Leosia...
"Mój słodki Leoś... Ładnie to brzmi" przyłapał się na tym zdaniu, które zostało wypowiedziane w jego mózgu, po czym wstał i podszedł do lustra w przedpokoju, patrząc na nie z przerażeniem.
- Myślisz, że mam dwie osobowości? Mój mózg mówi dziwne, straszne rzeczy! - złapał się za głowę, marszcząc brwi.
- Bardzo możliwe, że to od uderzenia albo innego zewnętrznego bodźca - udała naukowy ton głosu i przybrała mądry wyraz twarzy.
Westchnął, od razu się rozluźniając, z wyrazem ulgi na twarzy.
- To przejdzie? - spytał jeszcze, wracając na kanapę. Skoro to od zewnętrznego bodźca, postanowił się tym na razie nie przejmować. Tłumaczenie Lanfen było idealne, zaabsorbował je zatem od razu i wyciągnął się na łóżku obok dziewczyny.
- Może przejdzie, a może nie - wzruszyła ramionami - Może przez ten bodzieć ujawnił się głęboko ukryty w twojej podswiadomości homoseksualizm.
- Nie, proszę, nie... - jęknął, wstając do siadu - Ale Leo naprawdę mi się podoba! - miał teraz problem i nie umiał sobie z nim sam poradzić. Skulił się, kryjąc twarz w dłoniach.
- Jestem, kurna, gejem - powiedział do siebie, wymawiając to bardzo głośno i wyraźnie. Jego życie właśnie waliło się w gruzy.

3 komentarze:

  1. Więc tak: jak na razie, moją ulubioną postacią jest Lanfen. I raczej już tak zostanie. Ach, Kathel robi się przy niej strasznie denerwującym ciotaskiem. I on jest niby płatnym zabójcą? Och, ech, ach... Nie uwierzyłabym. Tak czy siak, Leo dostał naprawdę przepiękny prezent. Również bym taki chciała. I to jeszcze szare~! >w< Na razie nic wielkiego się nie stało. Czekam na kolejną, nową postać oraz więcej akcji.
    Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
  2. Zdecydowanie najbardziej podobał mi się początek tego rozdziału. *w* I Lanfen znowu im przeszkodziła, kiepskie sobie momenty wybiera na odwiedziny/powroty... Ale, poza tym drobnym szczegółem, jest świetną postacią, bardzo udaną! Choć nie sądzę, aby miała zostać moją ulubioną bohaterką zamiast Leo. Może jednak następna, nowa postać... ^^ Okaże się z kolejnymi rozdziałami, na które już czekam.
    Pozdrowionka! =D

    OdpowiedzUsuń
  3. Emm. Tak więc. Czytałam na dwa razy, bo czas nie dopisywał. Ale wreszcie jestem - i stwierdzam, iż historia jest genialna. ^.^ Zdecydowanie najbardziej urzekł mnie Kathel - te jego zachowanie nieraz doprowadzało mnie do śmiechu. Lanfen jest za to bardzo, ale to bardzo wygadana, co również niezwykle mi się podoba. No i niczym wisienka na torcie - Leo. Boże, jaki on jest słodki! *o* Zwykle nie lubię postaci tego typu, bo są stanowczo przesłodzone, ale blondasek podbił moje serduszko.. :3 Czytać będę, bo nie odpuszczę, czekam na więcej oczywiście. :D I dziękuję za miłe słowa, Felis. ^^
    Sioostra....? XD

    OdpowiedzUsuń