piątek, 21 grudnia 2012

Rozdział VII


"Właściwie, to... Jestem Kathel"


- To nic takiego - blondyn machnął ręką, na wszelki wypadek odsuwając się jeszcze trochę. Zielonooki tym razem pozostał w tym samym miejscu, obserwując uważnie jego poczynania. Wpadł na pewien pomysł, podczołgał się więc do drzwi łazienki i starał się sięgnąć klamki z pozycji leżącej. Wysunął język, będąc całkowicie skupionym na tej próbie. Chłopiec podniósł się powoli i sięgnął do klamki, żeby otworzyć drzwi.
- Proszę - uśmiechnął się do niego.
- Dziękuję - odparł, również delikatnie się uśmiechając, po czym wpełzł do pomieszczenia. Nie próbował nawet zamknąć za sobą drzwi, gdyż zaowocowałoby to kolejną męczarnią. Zamiast tego przeniósł się, podpierając na rękach, do kabiny prysznicowej, gdzie jęknął z bólu, który ogniskował teraz najmocniej w jego wciąż nadwyrężanych ramionach, kiedy próbował zasunąć za sobą drzwi do kabiny. Błękitnooki wszedł za nim na kolanach i pomógł mu z zamknięciem drzwi kabiny, po czym oparł się plecami o blisko stojącą szafkę.
- Dzięki! - rzucił, zaczynając czuć się dziwnie podenerwowanym. Nie chciał, by blondyn był silniejszy od niego i, by mu pomagał. "Poradziłbym sobie sam" stwierdził w myślach, wiedząc, że są to tylko puste słowa, bo nic takiego by się nie stało. Po prostu jest mniej poturbowany niż Kathel, to wszystko. Siedzący w kabinie prysznicowej zdjął swój opatrunek i... Wrzasnął głośno, obijając się głową o ścianę - Straszne! Jak on wygląda?! - krzyczał, przyglądając się uważnie swojej męskości, ostatnio posiniałej, poranionej i zgniecionej.
- Niezbyt ciekawie - odparł Leo, przypominając sobie ten, nie należący do przyjemnych, widok. Collins wcale tego nie chciał i powstrzymywał się, jak mógł, jednak łzy cisnęły mu się do oczu, gdy odczuwał ten pulsujący ból i widział tak okrutny dla niego widok. Przetarł oczy pięściami, jęcząc po cichu, zabójca, twardy i silny, zaczął zwyczajnie... Płakać.
- Do wesela się zagoi - jasnowłosy spróbował go pocieszyć, pukając delikatnie w drzwi kabiny. Zielonooki skulił się, wtulając głowę w kolana i obejmując nogi rękoma. Jego włosy okalały całą jego postać, spływając kaskadami na ciało. Chlipał po cichu, próbując się uspokoić, jednak nie potrafił - nigdy nie zdarzył mu się taki ból i taki widok, chociaż... Dzięki temu uchronił się od najgorszego. Żal ścisnął go w gardle, kiedy pomyślał, że mogliby zrobić to samo Leo, tylko... Dokończyć. Spojrzał na niego, za kabiną, szeroko otwartymi oczami, odruchowo odsuwając lekko drzwi. Chłopiec przysunął się, by zajrzeć przez szparę swoimi dużymi, błękitnymi, niewinnymi oczami.
- Wszystko będzie w porządku - uśmiechnął się pocieszająco.
- Tak myślisz? - siąknął nosem. Widać największa fala rozpaczy powoli już mijała. - Wolę, żebym ja tak wyglądał niż ty - dodał cicho, wtulając głowę w kolana. Słowa zielonookiego zdziwiły blondyna. Chciałby wiedzieć dlaczego nie zabił go, tym samym narażając siebie na ból. Postanowił jednak nie pytać, nie chciał go rozzłościć.
- Dziękuję, Negishi - posłał mu ciepły uśmiech, uprzednio odsuwając jeszcze trochę drzwi kabiny.
- Właściwie, to... Jestem Kathel - powiedział, wyciągając do niego rękę w geście rozpoczęcia znajomości. Zastanawiał się, czy dobrze robi, podając mu swoje prawdziwe imię, jednak jego imię nie było i tak wiadome dla opinii publicznej, nie było to akurat więc nazbyt wielkim niebezpieczeństwem. Chłopiec uścisnął delikatnie jego dłoń, teraz będąc jeszcze bardziej zdziwionym. I nie dziwiło go to, że na początku długowłosy przedstawił się fałszywym imieniem, ale to, że teraz pozwolił mu poznać to prawdziwe.
- Co to za mina? - granatowowłosy spytał, widząc jego zdziwienie, uśmiechnął się lekko, po czym jednym ruchem ręki przyciągnął go do kabiny, niedaleko niego. Był to ruch zadziwiająco delikatny i sprężysty, Leo nie odniósł żadnych szkód. Blondyn zasunął zdrową nogą drzwi kabiny i odkręcił ciepłą wodę, już od dłuższego czasu marząc o prysznicu. Resztki porwanych spodni od piżamy bardzo szybko zrobiły się mokre, tak samo jak bandaże i Leo, i Kathela. Zielonooki westchnął z ulgą, opierając się głową o ścianę, wygiął ją do tyłu tak, by woda spływała po jego twarzy, szyi i piersi, przechodząc czasem na plecy, by dopłynąć do pośladków i krocza. Jego włosy wyglądały zadziwiająco, kiedy były zanurzone w wodzie, wyglądały niczym niespotykane, morskie rośliny. Mimo iż uderzenie wody o jego skórę sprawiały mu ból, prysznic był przyjemny i odświeżający, rozszerzył więc lekko nogi, pozwalając dotrzeć wodzie w każdy zakamarek jego ciała. Błękitnooki również oparł się głową o ściankę prysznica, przekręcając ją tak, by widzieć profil twarzy zabójcy. Odgarnął mokre blond włosy z czoła i mimowolnie uśmiechnął się lekko. Długowłosy spojrzał na niego kątem oka i... Zarumienił się lekko. Nie zdenerwował, ani nie potraktował go z góry, a zakłopotał się odrobinę. Sięgnął dłonią po szampon do włosów i wylał trochę jego zawartości na głowę, podając go chłopcu - Chcesz?
- Dzięki - uśmiechnął się szerzej, po czym również wylał trochę na głowę, zamknął i postawił obok. Następnie zatopił palce w blond kosmykach i, delikatnie masując skalp, tworzył pianę na włosach. Zielonooki zamknął oczy, najpierw myjąc włosy od skóry głowy. Bardzo szybko wciągnęły cały szampon, toteż dolał go więcej i zaczął myć niższe partie swoich włosów. W gruncie rzeczy, pod koniec mycia, w butelce zostały jedynie resztki. Położył długie kosmyki, zwinięte wokół własnej osi w kokon, obok siebie, po czym zdjął wszystkie bandaże i opatrunki i wylał na swoją pierś żel pod prysznic. Zaczął delikatnie wcierać go w swoją skórę, co jakiś czas pojękując cicho i boleśnie, zmarszczył brwi, starając się jednak przetrwać te tortury. Jasnooki próbował usiąść trochę inaczej, by ani przesiąknięte wodą bandaże, ani spodnie nie zsunęły się z jego ciała, jednak śliska podłoga kabiny nie pomagała mu w tym zbytnio.
- Co ty się tak wiercisz? Owsiki masz? - spytał zabójca, patrząc na niego ze zdziwieniem, uniósł jedną brew do góry. Ostrożnie mył swoje uda, co jakiś czas sycząc ze złością.
- Ja? Nie wiercę się - blondyn podrapał się w tył głowy w zakłopotaniu - To tak tylko wygląda.
Kathel pokręcił głową w zrezygnowaniu, po czym zaczął z ogromną delikatnością podchodzić do przemywania swojego przyrodzenia. Chłopiec miał przyjemność co chwilę słyszeć cichy pisk i jęki, nim ten skończył. Po jakimś czasie zdecydował, że da sobie spokój, więc opłukał go tylko ciepłą wodą, wypuszczając wstrzymane w płucach powietrze.
- A tak w ogóle to... Zawsze kąpiesz się w ubraniach? - wskazał jednym palcem na jego ubranie, a na jego twarzy malowało się prawdziwe zdziwienie - Może ci w czymś pomóc? - był mu wdzięczny za pomoc, jaką chłopak mu okazywał i nie chciał pozostawać dłużny.
- Nie trzeba – błękitnooki pomachał rękami na potwierdzenie swoich słów - To kąpiel i pranie w jednym, żeby nie marnować wody.
- Oszczędni, jak na prawników - wzruszył ramionami, spłukując z siebie całą pianę. Westchnął z ulgą, mówiąc - Jesteśmy nareszcie tacy czyści... I twoje ubrania... Mam nadzieję, że się przebierzesz i nie będziesz chodził w tych mokrych ciuchach? - spytał, powracając do rzeczywistości. Podparł się na jednym ręku, przekręcając lekko na bok, spoglądał na niego z żywym zainteresowaniem.
- Właściwie, to miło by było - uśmiechnął się, zamykając oczy tak, że tworzyły teraz dwa wygięte ku górze łuki. Granatowowłosy otworzył szerzej oczy. Jeszcze nikt nigdy nie uśmiechnął się do niego w tak uroczy sposób, tak szczerze i niewinnie... Zwykle były to przebiegłe, zimne, złośliwe uśmieszki, nie mające w sobie ani krzty radości. Zarumienił się lekko, jednak za chwilę przywołał do porządku.
- Zaraz coś wybierzemy. - zakręcił wodę, tym razem o własnych siłach otwierając kabinę, po czym zachwiał się i zwyczajnie wypadł z niej na podłogę i stuknął głową w ścianę, zrzucając na siebie kilka ręczników.
- Nic ci się nie stało? - blondyn wyszedł na kolanach spod prysznica i położył dłonie na ramionach długowłosego.
- Nie - wygrzebał głowę spod ręczników, uśmiechając się delikatnie - Ostatnio jestem łajzą - stwierdził, wycierając przy okazji swoją pierś. Kiedy błękitnooki położył swoje szczupłe palce na jego barkach poczuł... Coś miłego. Tym razem go to nie zirytowało, był to przejaw tak szczerej troski, że całkowicie go nią zaskoczył.
- Lepiej ostatnio niż od urodzenia – jasnowłosy zaśmiał się cicho, może odrobinę nerwowo, po czym pomógł usiąść zielonookiemu. Długowłosy spojrzał na niego bystro, marszcząc lekko brwi. Po chwili znów się rozpogodził, zmieniając odrobinę mimikę twarzy.
- Ty nic nie knujesz. Ty po prostu taki jesteś - zaśmiał się lekko, podając mu duży, zielony ręcznik.
- Czyli jaki? - spytał, zakręcając się w miękki materiał.
- Kochany - odparł bez zastanowienia. Skąd ostatnio mu się to bierze? Jego policzki pałały wręcz czerwienią, zabójca znalazł się na miękkim gruncie uczuć i nie wiedział, co ma ze sobą począć.
- Kochany – blondyn powtórzył z uśmiechem na ustach, gdy w jego sercu rozlało się przyjemne ciepło. Miło było usłyszeć, że jest kochany... To brzmiało tak dobrze! Wysunął dłoń spod ręcznika i położył ją na ramieniu długowłosego – Dziękuję.
Zabójca spojrzał na jego ciepłą, miękką dłoń, nie mając pojęcia co ma ze sobą począć. Niebieskooki zauważył, że jest on naprawdę zawstydzony, a rumieńce mienią się odblaskami różu, nadając jego twarzy delikatności i wrażliwości. Wyraźnie nie radził sobie z uczuciami, jednak ten gest okazał się być przyjemny i mimo wszystko... Chciał tego dotyku, czułego i kojącego, dziwiąc się sam sobie, po prostu tego pragnął.
- Źle się czujesz? - chłopiec musnął wierzchem dłoni jego policzek, by sprawdzić czy nie ma temperatury. Do świadomości łatwiej docierała myśl, że ma gorączkę, niż, że zawstydził się jego dotykiem. Rozmówca otworzył jedynie usta, by zamknąć je po chwili, kiedy poczuł jego dotyk również na policzku. Jak on może... To było takie ciepłe uczucie.
- N-nie... - powiedział w końcu, przemagając się, by strącić jego dłoń z ramienia - W porządku - wytarł swoje ramiona, nadal chcąc więcej czułości ze strony blondyna. "Cholera, może mi przejdzie... To pewnie dlatego, że tyle razy uderzyłem się w głowę. Prześpię się i będzie okey" - stwierdził w myślach, oplątując włosy ręcznikiem.
- No to... Dasz mi jakieś ubranko? - jasnooki spytał odrobinę nieśmiało. Z jakiejś okazji było mu wstyd prosić o cokolwiek, nie chciał sprawiać żadnych kłopotów...
- Ach, pewnie - odparł, wytrącony z rozmyślań. Otulił się ręcznikiem, po czym oparł się łokciem o ścianę, podnosząc z wysiłkiem. Po odprężającym prysznicu udało mu się nawet wstać i przewrócić dopiero po trzech krokach - Już, zaraz. - dodał, kuląc się lekko.
- Przy parterze jest łatwiej i mniej boli jak upadniesz - polecił, idąc za nim na kolanach. Od ostatniego czasu preferował taki styl przemieszczania się.
- Może i masz rację... - granatowowłosy przysiadł na piętach, wzdychając. - Jeszcze tylko trochę... - chciał uniknąć robienia z siebie kompletnego idioty, chodząc na czworaka po domu. Było już dla niego dostatecznym poniżeniem, iż dał się tak pobić... Przeraczkował do swojego pokoju, gdzie usiadł tak jak poprzednio i otworzył szafę - O, co my tu mamy... Jesteś szczuplutki - zauważył, spoglądając na niego. Wyszarpnął ciemne jeansy i rzucił mu je, po czym wyciągnął białą koszulę, których miał na wieszakach pod dostatkiem - Pewnie będzie za duża, ale może wygodna - trafił go nią w głowę, śmiejąc się cicho, po czym wyciągnął ulubiony szlafrok i ubrał się w niego, wzdychając cicho - Właściwie, nie lubię ich, więc nigdy nawet nie miałem ich na sobie - w jego stronę poszybowały również bokserki, lądując tam gdzie koszula.
- Dziękuję - uśmiechnął się, gdy już ściągnął ubrania ze swojej głowy. Od razu nałożył na siebie koszulę, która zrobiła się trochę wilgotna w miejscach, gdzie blondyn miał zawiązane bandaże.
- A nie chcesz najpierw zmienić bandaży? - spytał, widząc, w jak szybkim tempie koszula robi się mokra - Nie martw się, pomogę ci... Coś jest nie tak? - spytał, zastanawiając się, dlaczego chłopak nie pokazał mu swoich ran, nie zdjął bandaży nawet przy kąpieli, choć jego pierś nie była poraniona, czy jakimś szczególnie wstydliwym miejscem. Przyszło mu na myśl, że jest dla niego dziwnie miły, choć nie powinien... Chyba. Podpełzł do niego bliżej i usiadł naprzeciwko, wpatrując się w niego wyczekująco. W głębi duszy bardzo nie chciał, by stała mu się jakaś krzywda, toteż martwił się o niego, nie chciał tego jednak pokazywać, traktując to jako słabość.
- Nie, nie trzeba - stwierdził, zapinając koszulę. Bandaże, oprócz klatki piersiowej, zakrywały również ramię, w które został uderzony przez Kathela. Nie wyglądało zbyt przyjemnie, do tego bolało przy każdym dotyku. Zielonooki położył delikatnie dłoń na jego policzku, mówiąc miękkim głosem.
- Przecież nie zrobię ci już krzywdy... Nie bój się... - namawiał go, wyczuwając, że chłopak ma jakiś problem, którego nie chce mu pokazać.
- Nie boję się... - spojrzał gdzieś w bok, miętosząc w dłoniach skrawek koszuli - Tylko nie chcę zmieniać bandaży i robić ci kłopotu... Powinieneś odpoczywać, masz o wiele poważniejsze rany...
- To żaden kłopot - szepnął do niego, głaszcząc go pocieszająco po ramieniu. Powoli rozpinał jego koszulę, chcąc sprawdzić stan rany na ramieniu.
- Niee - złapał go za nadgarstki - Może lepiej nie...
- Nie kłóć się ze mną! - warknął ostro, zauważając to po kilku sekundach. Czy naprawdę nie potrafił być miły?
Chłopiec spuścił głowę i grzecznie pozwolił rozebrać się długowłosemu.
- Przepraszam... - szepnął. Kathelowi zrobiło się przykro. Miał ochotę przytulić do siebie tę maleńką istotkę, pocieszyć i powiedzieć, że wszystko będzie dobrze... A potrafił tylko warczeć i krzyczeć, sprawiając chłopcu ból.
- Nie, to... Ja przepraszam... - szepnął do jego ucha, delikatnie pozbawiając go bandaży, drugą ręką ostrożnie głaszcząc jego plecy. W ty momencie o tym nie myślał, ale... Nawet nie wiedział, że jest zdolny do okazania jakiejkolwiek czułości, natomiast on tyle zaznał jej od Leo... Gdy wraz ze słowami do jego ucha dostało się ciepłe powietrze, jasnookiego przeszedł dreszcz. Mimowolnie przysunął się do Kathela, czując na plecach przyjemny dotyk. Collins uśmiechnął się nieznacznie, widząc jego reakcję. Wodził palcami wzdłuż linii jego kręgosłupa, odnajdując bardzo miłym sprawianie przyjemności Andersowi. Całkowicie odwinął jego bandaż z ramienia i obejrzał ranę, krzywiąc się mimowolnie. Blondyn delikatnie położył głowę na ramieniu zielonookiego, skupiając się tylko na jego dotyku. Nagle rozległo się głośne pukanie do drzwi.
- Kathel, otwieraj, wiem, że tam jesteś! - oboje usłyszeli damski głos, ale tylko długowłosemu był on dobrze znajomy.

5 komentarzy:

  1. Ja chyba naprawdę przywykłam do krótkich rozdziałów i jak coś przekracza długość moich prologów zaczyna być dla mnie poważnym problemem. Cóż, treść jakaś dziwnie spokojna. Czy tylko ja nie lubię jak jest za dużo czułości? Wolałabym jednak żeby się bili czy coś. To byłoby fajniejsze niż bieganie na czworaka po mieszkaniu. Nie zmienia to jednak faktu, że Leo jest naprawdę kochany. Jak fajnie byłoby mieć takiego przyjaciela. Bez spoilerów się nie obeszło, oczywiście. Większość opowiadania już znam, bo ktoś mi je opowiedział. Nie powiem jednak kto, bo to nie ładnie pokazywać palcami. Hah, wiem kto przyszedł na końcu rozdziału, nie ma niespodzianki. Mimo to, Wesołych Świąt~!

    OdpowiedzUsuń
  2. Ostatnio właśnie się zastanawiałam, kiedy Kathel ujawni Leo swoją prawdziwą tożsamość oraz, czy w ogóle ma taki zamiar. Zobaczyłam tytuł tego rozdziału... no i wszystko jasne. [= Cieszy mnie bardzo fakt, że ta dwójka się do siebie zbliża. => Niewiele się dzieje, wszystko spokojnie się toczy i oni powolutku zmniejszają dystans między sobą. Podoba mi się to! Chociaż przeczuwam jakąś akcję w następnej części; mam nadzieję, że słusznie. Kto śmie przeszkadzać w takiej chwili?! TT^TT No właśnie... Nie powinno się kończyć w takich momentach! Teraz nie pozostaje mi nic innego, jak czekanie na rozdział VIII, mniej lub bardziej cierpliwe. Pozdrawiam i życzę wesołych świąt!

    OdpowiedzUsuń
  3. Jejciu... Dziwnie się zaczyna dziać w tym opowiadaniu... W każdym bądź razie, czekam na kolejne rozdziały :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Super! Oby tak dalej ;) Fajny styl, ciekawa treść - czekam na ciąg dalszy :)

    Wesołych Świąt! /M.

    OdpowiedzUsuń
  5. Przepraszam, że teraz, ale nie miałam kiedy :D
    W każdym razie GENIALNY. Ja nei wiem jak wy to robicie, naprawdę :P
    I nienawidzę was, za urwanie w takim momencie!
    +u mnie nowość ;)

    OdpowiedzUsuń